Słowa, które ranią. Etykiety językowe w szkole.
Według raportu „Równe traktowanie w szkole”, sporządzonego w 2021 roku na zlecenie Rzecznika Praw Obywatelskich, 65% uczniów polskich szkół podstawowych przynajmniej raz zetknęło się z naśmiewaniem, niemal 59% doświadczyło wykluczenia, a 55% padło ofiarą przykrych plotek. Przemoc wyraża się nie tylko przy użyciu fizycznych gestów. Dręczenie za pomocą słów niesie za sobą równie poważne konsekwencje. Znamy to bardzo dobrze z przestrzeni szkolnej, w której nierzadko można usłyszeć: „Jesteś tak tłusty, że zajmujesz podwójne siedzenie w autobusie!”, „Nie będę z nim siedział, bo on śmierdzi!”, „Ale z ciebie dzban!”, „Jesteś bezczelna!” etc.
Zjawisko to ma swoją nazwę. W minionym stuleciu Howard Becker opisał je jako teorię naznaczenia społecznego, które często występuje również pod nazwami „etykietowanie”, „stygmatyzacja” lub „labelizacja” (ang. label to ‘metka’, ‘etykieta’). Na czym polega jego mechanizm? Po pierwsze, stygmaty powstają w otoczeniu grup, które w symboliczny sposób nadają sobie prawo do ich używania – innymi słowy chodzi o społeczności lub jednostki mające władzę lub siłę oddziaływania. Po drugie, naznaczenie społeczne w pewien sposób definiuje odmienność (wyznacza ramy tego, co uznawane jest za społecznie inne, odbiegające od normy). Przenosząc to na grunt szkolny, można powiedzieć, że stygmatyzującymi osobami mogą być zarówno nauczyciele, jak i uczniowie, którzy mają przewagę lub wpływ na innych i którzy próbują wyznaczać standardy tego, co powinno być uważane za normę – wystarczy przywołać kilka przykładów: „mogłabyś ubierać się jak dziewczyna”, „w tych okularach wyglądasz jak kujon”, „widać, że głupota jest dziedziczna”.
Z jakimi stygmatami możemy się najczęściej spotkać? W przestrzeni szkolnej mogą pojawić się wszystkie możliwe ich warianty, które swego czasu próbował zdefiniować amerykański socjolog, Erving Goffman. Od najmłodszych lat dzieci mogą naznaczać i być naznaczonymi ze względu na cechy fizyczne. Nierzadko słyszą dosadne komentarze związane choćby z tuszą, kolorem włosów, wzrostem. Poważnym problemem, wymagającym kompleksowej pracy, jest także etykietowanie osób niepełnosprawnych. Inne formy stygmatów dotyczą odmienności rasowej, pochodzenia społecznego, narodowego, etnicznego lub wyznawanej religii. Możemy także bardzo często spotkać się z etykietami odnoszącymi się do charakteru. Bardzo łatwo zaszufladkować ucznia jako „klasowego błazna”, „leniucha”, „buntownika”, a nauczyciela jako „siekierę” lub „żyletę”.
Etykiety pojawiają się w momencie, kiedy ktoś zachowa się lub wygląda niezgodnie z normami, ale nie zawsze osoba, która to robi, jest stygmatyzowana. Naznaczonym jest ten, kogo „wybierze” grupa. Ma to o tyle niebezpieczne konsekwencje, że osoba stygmatyzowana zmienia stosunek wobec samej siebie. Musi spełnić szereg oczekiwań przypisanych do roli, jaką jej narzucono. Jeśli dziecko bez przerwy nazywane jest „leniem” lub „niezdarą”, bardzo prawdopodobne, że w wyniku stresu i negatywnych emocji związanych z przypisaną mu rolą, zacznie zachowywać się tak, jak widzi to jego otoczenie. I co najtrudniejsze, nabiera przekonania, że jest gorsze od innych. Dzieci są szczególnie podatne na ten proces, dlatego też należy dołożyć wszelkich starań, by przeciwdziałać temu zjawisku wśród uczniów i nauczycieli.
Po czym poznać ofiary stygmatyzacji wśród dzieci? Nie lubią chodzić na zajęcia i mają ograniczony kontakt z rówieśnikami. Często spędzają samotnie przerwy (starają się trzymać z dala od innych uczniów). Są niepewne, mają problem z wypowiadaniem się na lekcjach, przez nauczycieli i otoczenie mogą być określane jako nieśmiałe lub wrażliwe (a nawet „przewrażliwione”). Wyglądają na zmęczone, zdenerwowane, smutne. Mają zaniżone poczucie własnej wartości, nie czują się dobrze w swojej skórze. Zdarza się, że dużo łatwiej nawiązują kontakty z dorosłymi.
W jaki sposób nauczyciele mogą przeciwdziałać procesowi stygmatyzacji, biorąc pod uwagę działania w obrębie samej klasy, grupy rówieśniczej i szkoły?
Na poziomie jednostkowym niezbędna jest rozmowa (przy udziale pedagoga szkolonego, psychoterapeuty) z uczniem, który doświadczył przemocy i który dopuścił się jej. Najgorsze rozwiązanie to lekceważenie problemu lub stosowanie strategii „spychologii” (np. zrzucanie odpowiedzialności na ofiarę, rodziców albo czynniki zewnętrzne). Zdarza się, że nauczyciele nie traktują zbyt poważnie etykiet, wierząc, że są one niezbyt wyrafinowaną formą żartów lub – co gorsza – „niewinnych” zabaw towarzyskich uczniów. Poważnym błędem jest także stawianie oczekiwań wobec ofiar – proponowanie, by uczeń „bardziej się starał” i „nie był taki wycofany”. Ignorancja otwiera furtkę do stosowania bezpośrednich aktów przemocy i w żaden sposób nie służy budowaniu więzi szkolnych. Warto dokonać autorefleksji, zadając sobie pytanie: czy nie daję przyzwolenia na stosowanie tego typu form przemocy symbolicznej? Czy sam/sama nie dyskryminuję, tworząc wiedzę na temat ucznia na podstawie jego wyglądu lub sytuacji socjalno-ekonomicznej, lub też miejsca pochodzenia? Czy przyzwalam uczniom na stygmatyzowanie kolegów, reagując milczeniem na słowne zaczepki? Czy czuję się stygmatyzowany/stygmatyzowana przez uczniów lub społeczność szkolną? Czy rozmawiam o tym otwarcie z innymi?
W odniesieniu do samej klasy możliwości przeciwdziałania procesowi stygmatyzacji jest wiele. Ważną rolę odgrywa publiczna dyskusja na ten temat i odwołanie się do klasowego regulaminu, który powinien wyraźnie precyzować, czym jest dręczenie słowne (używanie wyzwisk, przezwisk, niecenzuralnych słów w odniesieniu do drugiej osoby). Odpowiednim „miejscem” na przeprowadzenie debaty z pewnością są zajęcia wychowawcze. Nauczyciel może wspólnie z uczniami stworzyć listę słów lub wyrażeń, które są naganne i zastanowić się wraz z dziećmi, jaki mogą mieć skutek. Dobrym treningiem jest rozmowa o emocjach i własnych granicach. Pomocne mogą okazać się także lekcje poświęcone zjawisku empatii.
W szerszej perspektywie niezbędna jest współpraca z rodzicami i podejmowanie rozmowy na temat problemu stygmatyzowania w czasie zebrania. By głębiej zanalizować problem, warto posłużyć się ankietą skierowaną do uczniów i rodziców. Dobrym rozwiązaniem są również inicjatywy, takie jak np. ogólnoszkolne warsztaty poświęcone tematyce dyskryminacji, mobbingu i bullyingu, a także dbałość o dostęp do bazy fachowych szkoleń dla nauczycieli. Nie zapominajmy, że problem ten dotyczy całej społeczności szkolnej, nie tylko wybranych jednostek.